Jedna tragedia, różne odruchy
W piątkowy wieczór 13 listopada wstrząsnęły światem krwawe zamachy islamskich fanatyków w Paryżu. W morzu współczucia i rozmaitych reakcji warto przypomnieć oczywiste fakty. Pierwszymi ofiarami każdego wrogiego demokracji i prawom jednostki fanatyzmu są zawsze jego współziomkowie - etniczni czy wyznaniowi. Tak było w Związku Radzieckim, gdzie w łagrach ginęli przede wszystkim Rosjanie. Tak było w III Rzeszy, w której pierwszy obóz koncentracyjny w Dachau naziści zbudowali nie dla Polaków ani nawet nie dla Żydów, ale dla Niemców. Tak jest i teraz z fanatyzmem islamskim, którego pierwszymi i największymi ofiarami byli i są inni wyznawcy islamu. Jak oznajmiła organizacja Amnesty International, Syria ma Paryż codziennie. W swej największej masie uchodźcy, którzy w Europie wzbudzają dziś takie emocje, uciekają właśnie przed tym, co zdarzyło się w stolicy Francji. Uciekają nie po to, by zabijać, ale by nie być zabitym. Taka masa uchodźców to dla Europejczyków problem i wyzwanie, ale nazywanie ofiar sprawcami jest niemoralne. Dokładnie o to chodziło zamachowcom, których potępili już francuscy muzułmanie.
Opinia, że muzułmanie i Arabowie to terroryści, jest ordynarnym rasizmem. Jest równie prawdziwa jak ta, że Polacy to złodzieje, a katolicy to pedofile.
Veröffentlichung/ data publikacji: 22.11.2015