W rodzinie rozmawiamy o wszystkim
Nie oburzało mnie, gdy europosłowie PiS, w tym Andrzej Duda, skarżyli się rok temu w Parlamencie Europejskim na to, co im się nie podoba w Polsce. Nie oburzało mnie, gdy robił to tam Tadeusz Rydzyk. Nie oburzało mnie, gdy Andrzej Duda, już jako prezydent, żalił się na Polskę prezydentowi Niemiec. Dlatego i teraz nie oburza mnie, gdy Unia Europejska pochyla się nad naszymi sprawami. Istnieje bowiem europejska opinia publiczna i warto się z tym wreszcie pogodzić, bo należymy do unijnej rodziny, a w rodzinie trzeba rozmawiać nie tylko o pogodzie. Dlatego nieporozumieniem jest mówienie o jakichś zdrajcach, donoszeniu na Polskę czy targowicy, niezależnie czy chodzi o polityków PiS-u, PO czy jakiejkolwiek innej grupy. Za to skrajną obłudą jest nazywanie jednych patriotami, a innych zdrajcami.
Jak podkreślił kilka dni temu rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy, „Polska jest beneficjentem jedności europejskiej”. To oczywiste. Mamy dzięki Unii Europejskiej pieniądze na drogi, chodniki, boiska, modernizację pociągów i torów kolejowych, dopłaty dla rolników itd. Ale przede wszystkim Polska ma pokój! Bo receptą na pokój w Europie jest ścisła integracja państw kontynentu. Integracja, której osłabienie byłoby zagrożeniem interesów każdego z członków. Polska ma do wyboru samotną (lub co najwyżej w iluzorycznych sojuszach z małymi krajami) konfrontację z nieprzewidywalnymi żywiołami światowymi. Innymi słowy Unia Europejska to dobrowolne poświęcenie przez Polskę części suwerenności, by zachować całość niepodległości.
Z okazji 10-lecia Polski w UE w tekście pt. „Pochwała ograniczonej suwerenności” (GCh nr 17 z 2014 roku - www.gazetachojenska.pl/gazeta.php?numer=14-17&temat=1) pisałem: „W dzisiejszym zglobalizowanym i skurczonym świecie utopią jest pełna suwerenność – zarówno polityczna, jak i gospodarcza, kulturalna czy militarna. Ale warto spojrzeć na nią jeszcze w inny sposób. Otóż suwerenność nie zawsze musi być wartością absolutnie pozytywną – na przykład w przypadku państw autorytarnych, niedemokratycznych, które swą niezależność wykorzystują do krzywdzenia własnych obywateli lub obywateli innych państw. Demokracja nie jest żadnemu państwu dana raz na zawsze, dlatego krajem niedemokratycznym może stać się każde z nich, dziś nawet najbardziej demokratyczne. W tym świetle ograniczenia nakładane na swych członków przez międzynarodową wspólnotę (a inaczej mówiąc: konieczność ciągłego wspólnego wypracowywania stanowisk) jawią się nie jako dolegliwość, lecz błogosławieństwo, gwarantujące zabezpieczenie przed polskim szaleństwem, podobnie zresztą jak przed szaleństwem francuskim, niemieckim, węgierskim itd. Najdobitniejszy przykład: międzynarodowe zobowiązania chronią nas przed barbarzyńskim szaleństwem stosowania kary śmierci”.
Veröffentlichung/ data publikacji: 29.01.2016